Dlaczego ludzie nie chcą być szczęśliwi i co można z tym zrobić.

Bycie szczęśliwym jest bardzo proste, wystarczy przestać być nieszczęśliwym; niestety to drugie może okazać się czasem bardzo trudne. Dlaczego? Ano właśnie. Pytanie dlaczego tak trudno jest przestać być nieszczęśliwym jest kluczem do zrozumienia tego, co dzieje się głęboko w naszych głowach i o czym zwykle nie mamy zielonego pojęcia.
Zdecydowana część osób, które spotykam i z którymi pracuję żywi głębokie, zwykle nieuświadomione przekonanie o tym, że coś jest z nimi nie tak, nie są tak dobrzy i wartościowi jak inni, nie zasługują na to żeby być szczęśliwymi ludźmi. Tego rodzaju przekonania kształtują się zwykle we wczesnym dzieciństwie w kontakcie z rodzicami i innymi osobami bliskimi, którzy oczekując od nas, iż spełnimy ich oczekiwania, będziemy zachowywać się w określony sposób, będziemy tacy jak oni chcą, albo nie potrafiąc zaspokoić naszych podstawowych dziecięcych potrzeb z uwagi na brak kompetencji czy własne problemy emocjonalne, przekazują nam komunikat, że nie jesteśmy tacy jak powinniśmy, i że coś jest z nami nie tak. Jako dzieci nie jesteśmy w stanie obronić się przed tym. Nie mamy żadnych mechanizmów ani filtrów pozwalających nam krytycznie i realistycznie weryfikować komunikaty otrzymywane z najbliższego otoczenia. Jeżeli zachowanie rodzica zostanie zinterpretowane jako komunikat, że coś jest ze mną nie tak, i będzie się to powtarzać, po jakimś czasie przekonanie to stanie się częścią osobowości dziecka i pozostanie z nim do końca życia.
Jednocześnie takie przekonanie staje się częścią świata dziecka i fundamentem jego schematów emocjonalnych i strategii poznawczych. Jest to coś znajomego i swojskiego i nie ma znaczenia, że w konsekwencji rodzi to cierpienie. Jest to coś co znamy i w czym czujemy się bezpieczni, dlatego tak cholernie trudno porzucić tego rodzaju dziecinne schematy nawet jeżeli w sposób oczywisty nam nie służą. Zdecydowana cześć naszego życia psychicznego (naszego ego) opiera się na wyuczonych, zautomatyzowanych, nawykowych i nieświadomych procesach poznawczych, mających zapewnić przetrwanie. Tej części naszego ego nie chodzi o to żebyśmy byli szczęśliwi, nie taka jest jego misja. Misją tej części ego jest przetrwanie, rozumiane jako utrzymywanie strefy komfortu, powtarzanie tego co się zna, nie robienie niczego co wiąże się z jakimkolwiek potencjalnym ryzykiem. W tym kontekście, każda zmiana identyfikowana jest jako potencjalne zagrożenie, którego należy uniknąć. I wcale nie chodzi tu o nasze przetrwanie jako istot biologicznych, ale o przetrwanie wirtualnego bytu jakim jest nasze ego i jego przekonania na temat samego siebie. To tłumaczy dlaczego ludzie często czują się komfortowo w ewidentnie destrukcyjnych i szkodliwych schematach reakcji i zachowań. Dla niektórych, nieustanne ryzykowanie życia (wielbiciele sportów ekstremalnych) staje się strefą komfortu, a „normalne” życie, w którym nie potrzebujemy żadnych kompulsji żeby czuć się dobrze, budzi lęk i przerażenie.
Przekonanie „coś jest ze mną nie tak” jest mocno paskudne i w konsekwencji musi wywoływać cierpienie. Czy zdarza ci się cierpieć z powodu bliżej nieokreślonego poczucia pustki, nieadekwatności, nudy, „bólu egzystencjalnego”, poczucia odrzucenia, bezwartościowości, poczucia gorszości, bycia niezrozumianym? Czy zdarza ci się czuć obco, czuć irytację, nie mającą wyraźnej przyczyny rozpacz, smutek etc? Jeżeli uczciwie spojrzysz na siebie to w każdej z tych sytuacji znajdziesz kilka wspólnych rzeczy. Przekonanie „coś ze mną jest nie tak”, brak akceptacji dla sytuacji w której się znajdujesz oraz przeżywanych w związku z tym emocji, chęć natychmiastowego oddalenia się od przyczyny bólu i znieczulenia bólu, przekonanie o byciu ofiarą.
Przekonanie „coś jest ze mną nie tak” jest zwykle tak bardzo nieprzyjemne, że zrobimy wszystko aby choć na chwilę nie czuć bólu emocjonalnego, który wywołuje. Zwykle więc uciekamy od dyskomfortu psychicznego związanego z poczuciem uszkodzenia i niekompletności podejmując aktywność, która chwilowo zwiększa poziom dopaminy w mózgu, pomaga nam na chwilę zapomnieć o problemie i poczuć się dobrze: używki, narkotyki, inne uzależnienia, seks, zakupy, telewizja, jedzenie, Internet, kompulsywne uprawianie sportu, sporty ekstremalne etc. Inną strategią radzenia sobie z bólem wywołanym przekonaniem „coś jest ze mną nie tak” jest tak zwana nadmierna kompensacja, czyli podejmowanie aktywności mającej pokazać światu i nam samym, że nie tylko wszystko z nami w porządku, ale nawet jesteśmy lepsi od innych. Kilka przykładów? Proszę bardzo:
– osoby uciekające od przekonania o swojej niskiej atrakcyjności i wartości mogą wchodzić w krótkotrwałe, oparte na seksie relacje z wieloma partnerami, bo uprawianie seksu jest dla nich dowodem czyjegoś zainteresowania, bycia zauważonym a tym samym własnej wartości;
– osoby czujące się gorsze od innych wchodząc w nadkompensację mogą zachowywać się arogancko wobec innych, gromadzić symbole statusu pokazujące, że są „lepsze” od innych, mieć potrzebę robienia kariery kosztem innych obszarów życia;
– osoby uciekające od wstydu będą szukać okazji do zawstydzania innych żeby na chwilę oddać im część swojego problemu;
– osoby, które doznały w dzieciństwie przemocy, uciekając od poczucia bycia bezradną ofiarą mogą stosować przemoc wobec innych osób, etc.
Problem polega na tym, że ani strategie uciekania od przekonania, że „coś jest z nami nie tak”, ani działania zmierzające do kompensacji cierpienia wywołanego tym przekonaniem, nie tylko nie prowadzą do rozwiązania problemu, ale jeszcze bardziej go wzmacniają. W istocie, na głębokim nieświadomym poziomie nasze ego bardzo lubi swój problem i wcale nie chce się z nim rozstać. Kiedy nasza świadoma, dorosła i umiejąca przewidywać cześć ego postanowi uwolnić się od przekonania „coś jest ze mną nie tak”, nieświadoma część, w której przekonanie to zostało zapisane zrobi wszystko żeby zapobiec zmianie. Ileż to wtórnych korzyści otrzymujemy z utrzymywania tego przekonania! Po pierwsze, jest to coś co znamy więc mimo, że cierpimy, czujemy się jak w rodzinnym domu. Po drugie czujemy się cały czas ofiarami, możemy więc zwalić wszystkie nasze niepowodzenia i złe samopoczucie na innych ludzi i okoliczności zewnętrzne. Po trzecie, bycie ofiarą daje nam moralne prawo żeby czuć się lepszymi od innych i wciąż ich osądzać. Po czwarte, udowadniając, że jednak jesteśmy OK., możemy się poczuć lepsi od innych. Po piąte, nie musimy podejmować ryzyka związanego z opuszczaniem naszej strefy komfortu. Po szóste, dzięki schematowi „coś jest ze mną nie tak” manipulujemy innymi i zyskujemy ich zrozumienie (w końcu większość ludzi tak ma). Uciekanie od cierpienia wiążącego się z tym schematem łączy się z chwilami przyjemności, które mylnie identyfikujemy jako chwile szczęścia („w życiu piękne są tylko chwile”). Pozornych korzyści jest więcej. Minus jest zasadniczo jeden: cierpimy i nie jesteśmy szczęśliwi.
Prawda jest taka, że nie możemy rozwiązać problemu jakim jest przekonanie „coś jest ze mną nie tak” poprzez jakąkolwiek aktywność w otaczającym nas świecie zewnętrznym, bo każda taka próba powoduje w konsekwencji wzmocnienie schematu.
To dlatego sława, bogactwo, kariera, osiągnięcia, podziw innych nie są równoznaczne z byciem szczęśliwym. Jeżeli dążysz do tych rzeczy po to żeby uciec przed poczuciem „coś jest ze mną nie tak”, to zdobycie tego czego pragniesz nie tylko nie rozwiąże twojego problemu, ale go wzmocni. To dlatego zdarza się, że ludzie, którzy na pozór osiągnęli wszystko kończą ze sobą. Całe życie uciekali od przekonania, że coś jest z nimi nie tak, myśleli, że kiedy osiągną szczyt w końcu uwolnią się od cierpienia, osiągnęli szczyt i okazało się, że cierpienie nie tylko nie zniknęło, ale jest jeszcze większe. Zmieniły się dekoracje a dramat pozostał ten sam. Są na szczycie więc nie ma już gdzie uciekać.
Co można z tym zrobić?
Przekonania „coś jest ze mną nie tak” nie da się skasować, kiedy już powstało i się ustabilizowało. Kiedy je sobie uświadomimy, pojmiemy skąd się wzięło i jaki niszczące konsekwencje ma w naszym życiu, możemy je zakwestionować i zrównoważyć.
Na tym polega proces zmiany osobistej i duchowej. Chodzi o to, aby przestać uciekać od tego co boli i poprzez konfrontację zrozumieć i odczuć, że bez względu na to kim jestem, co robię i co zrobiłem w życiu wszystko jest ze mną w porządku, mam prawo tu być jak każdy, mam prawo czuć się szczęśliwy bez względu na okoliczności i jako człowiek posiadam bezwzględna wartość tak jak każdy. Kiedy zaakceptujesz fakt, że jesteś taki jaki jesteś, zrozumiesz, że nic nie musisz udowadniać, zdobywać ani przed niczym uciekać, kiedy przestaniesz udawać kogoś kim nie jesteś, kiedy pozwolisz sobie na przeżywanie emocji i doświadczanie nieznanego, wówczas awatar, którego nieświadomie kiedyś stworzyłeś i za pomocą, którego żyłeś umrze, a ty w końcu staniesz się autentyczny, spójny i wolny. Wówczas będziesz się rozwijał i udoskonalał, nie z lęku i chęci udowodnienia innym, że jestes od nich lepszy, ale z radości i miłości do siebie, po to by odkryć i zrealizować swój potencjał i talenty.
Ego nie lubi zmian. Myśl o zmianie nas przeraża. To dlatego większość z nas choć twierdzi, że chciałaby być szczęśliwa nie wiele zrobi w tym kierunku. Łatwiej jest myśleć, że szczęście się znajduje, albo, że się przytrafia i czekać na CUD. Podczas gdy w rzeczywistości akronim CUD oznacza: Czas Unieść Dupę (i zrobić swoje szczęście zamiast uciekać przed cierpieniem licząc, że kiedyś się uda).
Zastanów się, kim byś był, jak by wyglądało twoje życie, co byś robił i jakimi ludźmi byś się otaczał gdybyś miał przekonanie „wszystko ze mną jest w porządku”.
Na tym polega zmiana i na tym polega cały sens pracy, której celem jest nasz rozwój emocjonalny, mentalny, społeczny i duchowy.
Czy każdy może dokonać zmiany? Tak każdy.
Czy każdy dokona zmiany? Nie, nie każdy.
Skąd mogę wiedzieć, że akurat mi się uda?
Nie możesz i nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz. Jednego możesz być pewny, jeżeli nie spróbujesz szanse, że ci się nie uda wynoszą 100%

jacekzbikowskicoaching.blog.pl

Rate this post

Leave a Comment

Scroll to Top