Shine – praktyka uspokojenia umysłu

autor – źródło: Bludragon dragontn.blog.pl

 

Praktyka uspokajania umysłu zwana po tybetańsku shine opiera się na koncentracji na jakimś obiekcie, którego celem jest zablokowanie myślenia. Obiektem może być jakiś obiekt zewnętrzny lub proces mentalny. Koncentrujemy się na wybranym obiekcie próbując utrzymać go w centrum naszej uwagi nie podążając za myślami jakie się pojawiają. Kiedy tylko spostrzegamy, że nasz umysł puszcza obiekt koncentracji i zaczyna podążać za myślami natychmiast odcinamy myślenie powracając do obiektu koncentracji.
Początkowo wymaga to wysiłku ponieważ nasz umysł raz po raz traci obiekt koncentracji i zaczyna podążać za myślami. W miarę rozwoju naszej praktyki umysł coraz dłużej utrzymuje się na obiekcie koncentracji, staje się coraz bardziej spokojny i stabilny.

Co się dzieje kiedy tak intensywnie koncentrujemy się na jakimś obiekcie? W miarę wzrostu koncentracji i stabilności umysłu, nasze ciało automatycznie się rozluźnia, oddech naturalnie pogłębia a umysł uspokaja. Myśli zostają zablokowane poprzez skupienie na obiekcie i zaczynamy czuć spokój i wyciszenie a nasza koncentracja nie wymaga już takiej intensywności. Oczywiście nadal od czasu do czasu pojawiają się myśli, ale coraz łatwiej utrzymać nam uwagę na obiekcie bez podążania za nimi, są one również mniej intensywne i łatwiej sobie z nimi radzimy. Kiedy po wyznaczonym czasie (10-15min) kończymy naszą praktykę skupienia możemy zauważyć, że jesteśmy bardziej spokojni, zrelaksowani, zrównoważeni – znajdujemy się w stanie spokoju.

Kiedy po skończonej sesji shine zrelaksujemy się zauważymy, że znajdujemy się w stanie bez myśli. Na początku ten stan, to doświadczenie kiedy nie pojawiają się myśli nie jest tak wyraziste jak w przypadku ćwiczeń oddechowych, możemy jednak zauważyć, że jest on bardziej zrelaksowany i naturalny. Kiedy intensywnie regularnie praktykujemy shine ten stan staje się coraz bardziej stabilny i coraz łatwiej nam w nim spocząć przez dłuższy czas zanim pojawią się myśli, które nas rozproszą i za którymi podąży umysł.

Shine to praktyka skupienia, natomiast kiedy zaraz po shine relaksujemy się i spoczywamy w stanie bez myśli to pewne doświadczenie, które rozpoznajemy i w którym uczymy się spoczywać. Kiedy rozpoznamy to doświadczenie i oswoimy się z nim wystarczy krótki okres intensywnego skupienia, kilka kilkanaście sekund aby zablokować myśli i zaraz po tym możemy się rozluźnić i spocząć w tym doświadczeniu. Kiedy doświadczenie traci wyrazistość ponownie intensywnie się skupiamy by zablokować myśli a następnie znowu rozluźniamy się spoczywając w tym doświadczeniu – wykonujemy to raz za razem rozwijając to doświadczenie.

Shine polega na utrzymywaniu w sposób ciągły uważności, poprzez skupienie na jakimś obiekcie, co prowadzi do uspokojenia umysłu. Kiedy natomiast potem relaksujemy się spoczywając w doświadczeniu stanu bez myśli jest to już medytacja wglądu (w sanskrycie wipasjana, tyb. lagtong) rozwijająca się z shine.

Na początku nasza medytacja nie jest naturalna, jest czymś co sobie narzucamy. Na początku praktyki szine umysł nakierowany jest na obiekt medytacji, który podtrzymuje koncentrację. Dzięki temu umysł nie podąża za myślami. Kiedy medytacja jest naturalna, w prawdziwej szine, nie potrzeba już wysiłku aby utrzymać koncentrację. Na początku wysiłek jest konieczny, lecz potem wszystko staje się zupełnie naturalne. Wówczas relaksujemy się i obserwujemy swoje doświadczenie zaczyna się medytacja Bezpośrednio doświadczamy natury każdego momentu. W doświadczeniu tym nie odgrywają roli nazwy ani pojęcia tylko bezpośrednie doświadczamy naszego stanu poza pojęciami, myśleniem i ocenianiem.

Na początku najlepiej skupić się tylko na praktyce shine czyli utrzymywaniu w sposób ciągły uważności, poprzez skupienie na jakimś obiekcie, w celu uspokojenia umysłu i tylko na zakończenie – bezpośrednio po zakończeniu praktyki shine przez krotki czas zrelaksować się i spocząć w tym doświadczeniu dopóki jest świeże. Stopniowo kiedy praktyka shine rozwija się stając się bardziej naturalna i zrelaksowana wyłania się lagtong. W końcu kiedy siadamy do medytacji zaczną się pojawiać okresy, kiedy w sposób naturalny zacznie dominować lagtong. Wówczas nie będziemy potrzebowali specjalnej koncentracji aby uspokoić umysł bo doświadczenie zacznie się pojawiać naturalnie a my spoczniemy w nim nie potrzebując robić niczego. Przykładem praktyki Shine jest medytacja Zen.

Zazwyczaj rozpoczyna się trening od liczenia oddechów. Praktyka ta może mieć różne formy od liczenia wdechów i wydechów przez liczenie wydechów do praktyk łączenia oddechów z różnymi sentencjami. Celem tej praktyki jest rozwinięcie koncentracji i wyciszenie umysłu. Kiedy rozwinie się te zdolności, lub jeśli ktoś ma je już rozwinięte może wykonywać praktykę koncentracji na oddechu, na wysokim poziomie zaawansowania praktykuje się Shikantaza (lagtong) praktykę która można określić jako pozostawanie w czystym stanie wyciszonego umysłu.

Niekiedy jako praktykę równorzędną z liczeniem oddechów używa się mantry. W tym aspekcie praktyki Zen, nie jest istotne znaczenie ani funkcja mantry w istocie może to być dowolne słowo ponieważ używa się go jak to się mówi do odcięcia myślenia. Niekiedy używa się w praktyce Zen mantr w celach zdrowotnych lub do rozwinięcia określonej właściwości: wówczas istotna staje się funkcja mantry i dobiera się ją zależnie od celu któremu ma to służyć. Np. w celu rozwinięcia współczucia jest to mantra OM MA NI PE ME HUM.

Jak wygląda medytacja Zen

Spróbuję to wytłumaczyć. Normalnie nasz umysł cały czas wędruje podążając za myślami i emocjami i tak naprawdę pozostaje w ciągłym rozproszeniu. Nie posiada zdolności koncentracji i spoczywania w wyciszeniu. Kiedy próbujemy koncentrować się na liczeniu oddechów; wdech 1, wydech 2 itp aż do 10 to mimo iż wydaje się to banalne, okazuje się to bardzo trudne. Już po kilku minutach możemy spostrzec, że ulegliśmy rozproszeniu i nasz umysł myśli o czymś innym, nie pamiętamy ostatniej cyfry itp. Gdy tylko to spostrzeżemy powinniśmy porzucić rozpraszające myśli i zacząć znów od jednego. Jeśli regularnie wykonujemy tę praktykę po pewnym czasie nasza koncentracja wzrośnie i będziemy w stanie wykonywać bez rozproszenia tę praktykę przez pewien czas. Nauczymy się też czegoś znacznie cenniejszego a mianowicie dystansować do naszych myśli i emocji przestając być ich n

iewolnikiem. Uzyskujemy zdolność do decydowania za czym podążyć, a za czym nie. Nasz umysł stanie się spokojniejszy i będziemy mogli dostrzegać subtelniejsze aspekty naszej mentalnej aktywności. Istnieje powiedzenie, że jeśli ktoś opanuje liczenie do 10 to zasługuje na wielki szacunek, jeśli ktoś opanuje liczenie do stu to nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Wyrażające znaczenie koncentracji. Praktyka obserwowania oddechu wygląda podobnie, z tym że obiekt przykucia uwagi jest subtelniejszy i utrzymanie świadomości oddechu bez liczenia może być trudniejsze, pozwala jednak głębiej się wyciszyć i skoncentrować, (praktykę tę poleca się też w celu poprawy zdrowia). Wraz ze wzrostem wyciszenia i stanu nie rozproszenia wzrasta nasza percepcja i poznanie własnego umysłu, wzrasta nasz wgląd w nas samych. O ile na początku praktyki utrzymywanie koncentracji wymaga wysiłku i może powodować napięcie to wraz z jej rozwojem nasza praktyka staje się coraz bardziej zrelaksowana i czysta. W końcu osiągamy zdolność utrzymywania czystego umysłu bez punktu odniesienia, bez oparcia jakim jest liczenie czy oddech i możemy praktykować Shikantaza, które można określić jako spoglądanie w naturę umysłu. Wraz ze wzrostem tej praktyki wzrasta nasze zrozumienie siebie, rozpuszczają się nasze uwarunkowania, przywiązanie i iluzje pojawiają się doświadczenia wglądu, aż w końcu osiąga się zrozumienie swojej natury i natury wszechświata.

To, co tu napisałem jest ogromnym uproszczeniem, ale mam nadzieję że w pewien sposób daje pewien ogólny pogląd dotyczący medytacji Zen. Zenu co prawda nie sposób poznać przez czytanie, może to dać tylko indywidualna praktyka, ale jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się coś więcej to polecam książkę Philipa Kaplau „Trzy Filary Zen”

Tak więc pierwszym krokiem w praktyce “zazen jest wybór miejsca na siedzenie, najlepiej kilka centymetrów od ściany. Siada się ze skrzyżowanymi nogami (ideałem jest oczywiście lotos), można też siąść okrakiem na poduszce, ostatecznie używać krzesła. Kolejny krok to ułożenie prawej ręki na łonie, wnętrzem dłoni do góry i położenie lewej dłoni, też wierzchem do góry. na wierzchu prawej. Lekko zetknąć kciuki czubkami ze sobą, tak aby otworzył się spłaszczony okrąg składający się z kciuków i dłoni. Siedząc głowę trzymamy prosto, kręgosłup wyprostowany. Ciało od pasa wzwyż powinno być odciążone. Oczy są otwarte, usta zamknięte. Czubek języka lekko przylega do tyłu górnych zębów. Spojrzenie należy skierować w dół bez skupiania się na czymś szczególnym.

Po przyjęciu poprawnej pozycji należy wziąć głęboki wdech, zatrzymać go na moment i wypuścić powoli i spokojnie. Powtórzyć dwa trzy razy. Potem oddychać naturalnie nosem. Jeszcze raz niejako należy umocnić pozycję, sadowiąc się wygodnie. Teraz się jest gotowym do koncentracji umysłu i można śledzić lub liczyć oddechy, oddając się uważnie tylko temu. W trakcie zazen mogą pojawić się różne złudne odczucia halucynacje, fantazje, wrażenia smaku, słuchu; potrzeba ruchu ciała. Wszystko to należy przyjmować w sposób naturalny, traktować jako proces oczyszczania umysłu.

Bardzo użyteczną, prostą i możliwą do realizacji formą medytacji jest też skupianie uwagi i uświadamianie sobie wszelkich czynności wykonywanych w sensie fizycznym czy werbalnym, w czasie codziennych zajęć. od życia prywatnego począwszy na pracy zawodowej skończywszy. Bez względu na rodzaj wykonywanej czynności, czy to jest oczekiwanie na przystanku na autobus, mycie naczyń, naprawianie zepsutych sprzętów oglądacie fotografii, ćwiczenia fizyczne, praca przy maszynie, mycie, leżenie, bez względu na to czy się coś mówi czy milczy, je czy pije, nawet w trakcie spełniania naturalnych potrzeb, należy być skupionym i w pełni świadomym tego co się robi w danej chwili. Innymi słowy należy ciągłe i zawsze być myślą, świadomością w chwili obecnej “TU l TERAZ”, zajmować się bieżącymi czynnościami. Oczywiście należy zdawać sobie sprawę z relacji w jakich dana czynność występuje do czasu obecnego, jednak tytko wtedy kiedy jest to konieczne. Należy unikać zbytniego zajmowania się przeszłością i przyszłością, wybiegania myślami poza “TU l TERAZ”.

Wreszcie będąc bardziej zaawansowanym po opanowaniu ćwiczeń ddechowo-skupiających można też przystąpić np. do pewnej formy ćwiczeń medytacyjnych określanych mianem “po prostu siedzenie”. Mistrz zenu Yasutani Roshi opisuje ćwiczenie “shikan-taza” następująco: “Shikan znaczy “nic poza” lub “tylko po prostu”, “ta” znaczy “uderzać” a “za” siedzieć. “Shikan-taza jest więc ćwiczeniem w którym umysł jest zaangażowany po prostu w siedzenie. W tej odmianie zazen w której-umysł nie jest podtrzymywany za pomocą takich środków jak liczenie oddechów czy koan (pewna myślowa, abstrakcyjna, często paradoksalna, forma myślowa używana w medytacji dostępna i możliwa do zrozumienia dzięki intuicji a nie intelektualnie), bardzo łatwo jest się rozproszyć. Dlatego podwójnie ważne jest nastawienie umysłu. (…) Tak więc shikan-taza to stan intensywnej skoncentrowanej świadomości w czasie, gdy medytujący nie jest ani w stanie napięcia, ani pośpiechu, a na pewno nie jest rozluźniony. Jest to stan umysłu kogoś kto znajduje się w obliczu śmierci. Wyobraź sobie, że bierzesz udział w pojedynku na miecze, takim jakie odbywały się w dawnej Japonii. Stojąc twarzą w twarz z przeciwnikiem jesteś bezustannie czujny, skoncentrowany, gotowy. Gdybyś zmniejszył czujność bodaj na moment, zostałbyś natychmiast zabity. Tłum ludzi zbiera się by obserwować walkę. Nie będąc ślepym dostrzegasz ich kątem oka, a ponieważ nie jesteś głuchy, także słyszysz. Ale ani na chwilę nie pozwalasz tym wrażeniom zmysłowym zaabsorbować twego umysłu. .

Stanu takiego nie można utrzymać przez długi czas – w rzeczy samej nie powinieneś wykonywać shikan-taza dłużej, niż jednorazowo pół godziny.

WYKŁADY ROSIEGO YASUTANIEGO

1.Pozycja
(..). A teraz pomówimy o praktyce. Pierwszym krokiem jest wybór spokojnego miejsca do siedzenia. Kilka centymetrów od ściany połóżcie niezbyt miękką matę, prostokątną lub kwadratową, o boku długości około dziewięćdziesięciu centymetrów, na niej małą, owalną poduszkę o średnicy około trzydziestu centymetrów. Najlepiej jest siedzieć w pełnym lotosie. Najważniejsze w tym szczególnym sposobie siedzenia jest to, iż przez ustanowienie szerokiej, solidnej postawy, ze skrzyżowanymi nogami i kolanami dotykającymi maty, osiągamy absolutną stabilność. Przy ciele tak unieruchomionym myśli nie są pobudzane do aktywności przez ruchy fizyczne i umysł o wiele łatwiej uspokoić.
Jeśli macie trudności z siedzeniem w postawie pełnego lotosu z powodu bólu to siadajcie w półlotosie, co czyni się przez położenie lewej stopy na prawym udzie a prawej pod udem lewym.
Dla tych, którzy nie są przyzwyczajeni do siedzenia ze skrzyżowanymi nogami, nawet ta pozycja może być nie do wytrzymania. Będziecie mieć prawdopodobnie trudności z dotykaniem obydwoma kolanami maty i będziecie musieli naciskać je raz po po raz dopóki jej nie dosięgną. Dla tych, dla których obie te tradycyjne postawy zazen okażą się w wielkim stopniu niewygodne, alternatywną pozycją jest tradycyjne, japońskie siedzenie na piętach i łydkach. Jeśli między piętami a pośladkami umieści się poduszkę, to można w tej postawie wytrwać przez dłuższy czas. Jeszcze lepiej gdy klęcząc siedzi się okrakiem na twardej poduszce. Ta postawa ma tę zaletę, że pozwala z łatwością utrzymać proste plecy. Jeśli jednak wszystkie te postawy okażą się zbyt bolesne, to możecie usiąść na krześle.

Następnym krokiem jest ułożenie prawej ręki na łonie, wnętrzem dłoni do góry, i położenie lewej dłoni, również wnętrzem do góry, na wierzchu prawej. Lekko zetknijcie kciuki czubkami ze sobą, tak aby utworzył się spłaszczony okrąg, składający się z kciuków i dłoni. Prawa strona ciała jest stroną aktywną, a lewa bierną. W czasie praktyki tłumimy zatem część aktywną przez ułożenie lewej stopy i lewej dłoni na członkach prawej strony naszego ciała, a to w celu osiągnięcia jak największego uspokojenia. Gdy jednak popatrzycie na figurę Buddy, to zauważycie, iż ułożenie jego członków jest akurat odwrotne. Budda bowiem w odróżnieniu od nas wszystkich jest czynnie zaangażowany w zadanie wyzwolenia.

Gdy skrzyżowaliście nogi, pochylcie się do przodu, aby wypchnąć pośladki, a następnie powoli doprowadźcie tułów do pozycji wyprostowanej. Głowa powinna być trzymana prosto, uszy – gdy się patrzy z boku – powinny znajdować się na jednej linii z ramionami, a czubek nosa – na jednej linii pępkiem. Ciało od pasa wzwyż powinno być odciążone, wolne od napięć czy skrępowania. Oczy miejcie otwarte, a usta zamknięte. Czubek języka niech lekko przylega do tylnej powierzchni górnych zębów. Zamykaj oczy, możecie zapaść w stan otępienia i senności. Spojrzenie powinno być skierowane w dół bez skupiania się na czymś szczególnym, lecz uwaga! nie wysuwajcie głowy do przodu. Doświadczenie wykazuje, że umysł jest najspokojniejszy, najmniej zmęczony i napięty, gdy oczy są spuszczone właśnie w ten sposób.

Kręgosłup musi być wyprostowany przez cały czas. Jest to szczególnie ważne. Opadanie ciała nie tylko powoduje nacisk na organy wewnętrzne zakłóca ich swobodne funkcjonowanie, lecz także może wywołać napięcie tego czy innego rodzaju, jeżeli kręgi naciskają na nerwy. Ponieważ ciało, umysł są jednym, przeto każde zakłócenie funkcji fizjologicznych nieuchronnie wpływa na umysł, pozbawiając go jasności i skupienia, które konieczne do skutecznej koncentracji. Z czysto psychologicznego punktu widzenia sztywna postawa jest równie niepożądana jak postawa niedbała, gdyż pierwsza wypływa z nieświadomej pychy, a druga z wewnętrznej słabości. Obie postawy zakorzenione są w ego i w jednakowym stopniu stanowią przeszkodę na drodze ku oświeceniu.

Uważajcie na to, by trzymać głowę prosto; jeśli przez dłuższy czas przechyla się ona do przodu, do tylu albo w bok, to może dojść do skurczu karku.

2.Oddychanie

Gdy przyjęliście już poprawną postawę, wtedy weźcie głęboki wdech zatrzymajcie go na moment i wypuśćcie powoli i spokojnie. Powtórzcie to dwa lub trzy razy, cały czas oddychając nosem. Potem oddychajcie naturalnie. Gdy nabierzecie wprawy, jeden głęboki oddech na początku wystarczy
Po nim nie próbujcie już manipulować oddechem, lecz oddychajcie naturalnie. Teraz przechylcie ciało najpierw w prawo, tak daleko jak się da, później w lewo, około siedmiu do ośmiu razy, zaczynając od szerokich tuków, a kończąc na małych, aż tułów naturalnie znajdzie środek.

3.Skupienie

Jesteście teraz gotowi do koncentracji umysłu. Istnieje wiele dobrych metod koncentracji, przekazanych przez naszych poprzedników w zen. Dla początkujących najłatwiejsze jest liczenie wdechów i wydechów. Wartość tego szczególnego ćwiczenia leży w tym, że wyłączone tu zostaje wszelkie rozumowanie, a różnicujący umysł pozostaje w spoczynku. Fale naszych myśli zostają wygładzone i stopniowo osiąga się skupienie umysłu na jednym punkcie. Zaczynamy od liczenia wdechów i wydechów. Gdy wdychacie, koncentrujcie się na „raz”, gdy wydychacie – na „dwa”, i tak dalej, aż do dziesięciu. Wówczas wróćcie do „raz” i znów liczcie do dziesięciu. Jeżeli stracicie orientację w liczeniu, wróćcie do „raz”. To proste.

Jak mówiłem przedtem, przelotne myśli, w naturalny sposób pojawiające w umyśle, same w sobie nie są przeszkodą. Niestety, nie jest to powszechnie wiadome. Nawet wśród Japończyków, którzy studiowali i praktykowali zen przez pięć lub więcej lat, jest wielu takich, którzy mylą praktykę zen z zatrzymaniem świadomości. Rzeczywiście, istnieje rodzaj zazen, który ma to na celu, lecz nie jest to tradycyjne zazen buddyzmu zen. Musicie zdać sobie sprawę, że bez względu na to, jak intensywnie będziecie liczyć dechy, nadal będziecie dostrzegać to, co jest na linii wzroku, ponieważ wasze oczy są otwarte, oraz będziecie słyszeć normalne dźwięki, bowiem nie macie zatkanych uszu. I podobnie, ponieważ mózg nie jest uśpiony, rozmaite formy myślowe będą pojawiać się w waszym umyśle. Nie będą one przeszkadzać ani umniejszać efektywności zazen, jeśli nie będziecie ich zatrzymywać, gdy ocenicie je jako „dobre”, ani próbować ich poskromić czy wyeliminować, gdy zdecydujecie, że są „złe”. Żadnych spostrzeżeń czy odczuć nie powinniście traktować jako przeszkody w zazen, z drugiej zaś strony nie powinniście im ulegać. Kładę na to nacisk. „Uleganie” oznacza po prostu, że w trakcie widzenia wzrok zatrzymuje się na przedmiocie, w akcie słyszenia uwaga kieruje się ku dźwiękom, zaś w procesie myślenia umysł wiąże się z myślami. Jeśli pozwolicie sobie na tego rodzaju roztargnienie, zagrozi to naszej koncentracji przy liczeniu oddechów. Podsumowując: pozwólcie godnym myślom pojawiać się i zanikać, gdy chcą tego, lecz nie idźcie za nimi ani nie próbujcie ich odpychać, tylko po prostu koncentrujcie całą energię na liczeniu wdechów i wydechów.

Gdy zakończycie okres siedzenia, nie wstawajcie nagle, lecz zacznijcie od kołysania się z jednej strony na drugą, najpierw małymi łukami, później mniejszymi, około sześciu razy. Jak widzicie, tym razem wasze ruchy są odwrotnością tych, od których rozpoczynaliście zazen. Wstawajcie powoli i spokojnie, a potem chodźcie wraz z innymi w kinhin (praktyka zen w formie chodzenia)
.
4. „Chodzona medytacja”

Podczas kinhin, prawą pięść z zaciśniętym wewnątrz niej kciukiem umieszczą się na klatce piersiowej i przykrywa lewą dłonią, tak aby tworzyły kąty proste. Przedramiona trzymajcie w linii prostej, a ciało wyprostowane, oczy mają być skierowane na miejsce znajdujące się około dwóch metrów przed stopami. Równocześnie, powoli okrążając pomieszczenie, kontynuujcie liczenie wdechów i wydechów. Pierwszy krok stawiajcie lewą stopą i chodźcie tak, jak gdyby stopa niejako zapadała się w podłogę przy czym przystawiajcie stopę do podłogi piętą, płynnie przenosząc ciężar na palce. Kroczcie spokojnie i miarowo, z równowagą i godnością. Chodzenie nie powinno być bezmyślne. Musicie z napiętym umysłem koncentrować się na liczeniu. Wskazane jest praktykowanie chodzenia w ten sposób przez co najmniej pięć minut po każdym dwudziesto lub trzydziesto minutowym okresie siedzenia.

To chodzenie powinniście traktować jako praktykę zen w ruchu. Rindzaj i Soto różnią się w sposobach wykonywania kinhin. W Rinzai chodzenie jest żwawe i energiczne, natomiast według tradycyjnego stylu Soto – powolne bez pośpiechu, przy czym jednemu oddechowi odpowiada tu krok długości zaledwie około piętnastu centymetrów. Poza tym w szkole Rinzai kładzie się lewą rękę na wierzchu prawej, podczas gdy w ortodoksyjnym Soto prawa ręka spoczywa na wierzchu lewej. Rosi Harada uważa, że sposób kładzenia lewej ręki na wierzchu, praktykowany w Rinzai, jest bardziej wskazany i włączył go do swojej nauki. Chociaż chodzenie przynosi ulgę zesztywniałym nogom, to jednak należy to traktować tylko jako skutek uboczny, a nie jako główny cel kinhin. Dlatego też ci z was, którzy praktykują oddechy, powinni kontynuować liczenie podczas kinhin, a ci, którzy pracują nad koanem, powinni kontynuować pracę nad koanem.

Rate this post

Leave a Comment

Scroll to Top