Moja historia śnienia (Bludragon)

autor – źródło: Bludragon dragontn.blog.pl

Od dziecka miałem niezwykłe sny. Były one niezwykle plastyczne, pełne emocji, wiązało się z nimi wiele niezwykłych doświadczeń, miewałem też świadome sny choć nie postrzegałem ich jako coś specjalnego. Na tle innych doświadczeń sennych nie było w nich nic szczególnego. Wiem, że wielu ludzi doświadcza regularnie spontanicznie świadomego śnienia i również nie widzi w tym nic szczególnego.
Niektóre z tych dziecięcych snów, w tym świadomych snów wywarły na mnie wrażenie tak, że pamiętam je do dziś. W jednym z takich snów śniłem, że zostałem schwytany przez fanatyczny tłum pod wodzą inkwizytora, który gorejąc nienawiścią dążył do spalenia mnie na stosie. W tym śnie miałem wyraźną świadomość tego, że śnię. Wiedziałem ze 100% jasnością, że wszystko to jest snem jednak czułem wyraźnie agresję tłumu a szczególnie owego inkwizytora co wzbudzało we mnie poważny niepokój, poczucie zagrożenia i strach. Śmiało można nazwać ten sen poważnym koszmarem. Próbowałem przekonać tych ludzi aby darowali mnie zdrowiem, ale z coraz większą rozpaczą przekonywałem się, że nie ma na to żadnych szans. Pomyślałem, że jedyną moją nadzieją jest przeciągnąć to do momentu w którym się obudzę i rozpaczliwie próbowałem grać na zwłokę licząc, że zdążę się obudzić zanim stanie mi się krzywda. Kiedy inkwizytor zionąc nienawiścią dotykał już pochodnią stosu na którym miałem spłonąć w ostatniej chwili udało mi się obudzić 🙂
W rzeczywistości była to „fałszywa pobudka” czyli „przebudzenie” było przejściem w inny sen, tym niemniej poczułem ogromną radość, że udało mi się wyrwać z tego przerażającego snu. Wszystkie wrogie senne postacie zmieniły się w coś innego a ja z mściwą satysfakcją wymyślałem im i naigrywałem się z nich, że skoro się obudziłem nic nie mogą mi zrobić 🙂

Opisałem ten traumatyczny świadomy sen po to aby pokazać, że to iż mamy świadomość śnienia, nawet bardzo wyraźną nie chroni nas przed koszmarami ani negatywnymi emocjami. Wiele osób miewa tego typu świadome sny doświadczając przerażenia i innych negatywnych uczuć mimo iż wiedzą na 100%, że śnią. Wielu ludziom, którzy mają ogromne doświadczenie w świadomym śnieniu opisywało przerażające koszmary w wyjątkowo wyrazistych świadomych snach. Dzieje się tak dlatego, że nasze emocje bywają bardzo silne manifestując się w snach a kiedy tak się dzieje nie ma znaczenia czy wiemy, że to sen czy nie – emocje opanowują nas i to co sobie myślimy nie ma znaczenia 🙂

W ten sam sposób funkcjonuje to również na jawie co pięknie ujął Emil Coue pisząc „Kiedy wyobraźnia wchodzi w konflikt z naszym rozumem, zawsze i bez wyjątku wygrywa wyobraźnia”.
Aby to zilustrować przytoczę pewne swoje doświadczenie. Wędrowaliśmy w pochmurną noc ze znajomym przez górski las. Nie było absolutnie nic widać i ogólnie było straszno 🙂 Znajomy cały czas nerwowo gadał tak, że po kilku godzinach miałem już tego serdecznie dość 🙂 Kiedy powiedział, że musi się zatrzymać aby zasznurować buta przyśpieszyłem kroku aby zaznać chwili błogiej ciszy 🙂 Kiedy byłem kilkanaście metrów od niego niespodziewanie za moimi plecami przebiegł jeleń. Wiedziałem na 100%, że to był jeleń, których tam nie brakowało. Jednak w tym momencie wyobraźnia nie wiedzieć czemu podsunęła mi obraz centaura i poczułem przerażenie nad którym nie mogłem zapanować mimo iż wiedziałem, że to kompletna bzdura:-)
Kiedy mówi się o tym siedząc w oświetlonym ciepłym pomieszczeniu jest to śmieszna bezsensowna historyjka jednak w tamtym momencie opanowała mnie panika mimo, że nie rozumiem dlaczego niby miałbym się bać centaura 🙂

Tak samo jest w snach, pojawiają się różne dziwne obrazy i koncepcje podsunięte przez wyobraźnię i wyzwalają bardzo mocne emocje, które opanowują nas i nic nie możemy zrobić. Mogą to być zarówno pozytywne jak i negatywne emocje, możemy je później racjonalizować, dziwić się, poszukiwać ich zrozumienia lub tylko wzruszyć ramionami. Możemy ich być w pełni świadomi lub nie i wówczas uważamy, że było to racjonalne 🙂 W rzeczywistości jednak zarówno w snach jak i na jawie emocje potrafią nas całkowicie zdominować i zupełnie przejąć kontrolę nad naszym „racjonalnym” myśleniem. Nie ma znaczenia czy śnimy „zwykły sen”, „świadomy sen”, czy jesteśmy na jawie – kiedy pojawiają się silne emocje dominują nas one całkowicie. Czasami uważamy to za fajną rzecz, kiedy emocje są przyjemne a czasami jest to bardzo nieprzyjemne, kiedy emocje są negatywne – zazwyczaj jest to coś po środku 🙂
Dlatego nie jest prawdą, jakoby „świadome śnienie” chroniło nas przed koszmarami czy dawało jakąkolwiek ochronę przed naszymi emocjami.
To jak doświadczamy snu, zależy od naszego nastawienia, przekonań, oczekiwań i koncepcji jakie rozwiniemy na ten temat, od tego jak te przekonania są mocne, ale nawet bardzo mocne przekonania nie chronią nas przed emocjami, dlatego sny potrafią nas bardzo zaskoczyć i to jest w nich najpiękniejsze 🙂

Moje sny od dziecka były bardzo silne emocjonalnie a przez to wyjątkowo mocno na mnie wpływały, znaczna ich część wiązała się z walką, w której zabijałem i byłem zabijany, niektóre z tych snów były piękne i budujące inne okropne 🙂 Dla mnie było to naturalne, myślałem, że każdy doświadcza takich snów. Dopiero kiedy miałem kilkanaście lat i zacząłem rozmawiać z innymi o snach przekonałem się, że moje sny jednak znacznie odbiegają od snów innych ludzi 🙂 Kiedy opowiadałem o swoich snach większość z moich słuchaczy zaczynała patrzeć na mnie dziwnie i podejrzewać, że jestem groźnym psychopatycznym mordercą i tylko kwestią czasu jest aż kogoś zamorduję 🙂 Inni bardziej życzliwi twierdzili, że zapewne mam poważne problemy emocjonalne przestałem więc opowiadać swoje sny:-)

Moje sny zaczęły się zmieniać, kiedy wdrożyłem się w medytację. Zniknęła stopniowo z nich przemoc i stały się zupełnie inne. Wtedy również zmienił się charakter moich świadomych snów. Świadomość stopniowo zaczęła się pojawiać już przed rozpoczęciem snu, kiedy to naturalnie pojawiał się medytacyjny stan, potrafiłem również stopniowo kierować snami we właściwym kierunku podczas ich śnienia, miałem również świadomość kiedy sny rozpuszczały się w medytacyjnym stanie – wtedy również spontanicznie potrafiłem powracać do śnionych snów by nadać im inny kierunek. Mój nauczyciel medytacji mówił mi, że kiedy śni potrafi również rozumieć znaczenie snu jednak mi raczej się to nie zdarzało.
Ponieważ moja medytacja osiągnęła stabilność i harmonijnie rozwijała się mój nauczyciel nauczył mnie specjalnej tajemnej praktyki śnienia. „Tajemność” tej metody wiąże się z tym, że dopóki nie osiągnie się stabilizacji medytacyjnej nie da się jej zastosować więc mówienie komuś o niej nie ma sensu i prowadziło by tylko do tworzenia fałszywych teoretycznych wyobrażeń i koncepcji na jej temat i dlatego uczy się jej tylko uczniów, którzy są już w stanie ją zastosować. Praktyka ta stała się moją podstawową metodą pracy ze snem i śnieniem.

Kiedy Chogyal Namkai Norbu był po raz pierwszy w Polsce miałem okazję otrzymać Jego nauki w tym nauki dotyczące praktyki podczas snu. Z perspektywy mogę powiedzieć, że niewiele wówczas z tego zrozumiałem a to co zrozumiałem – zrozumiałem opacznie 🙂
Zrozumiałem, że praktyka podczas snu ważna jest 🙂 Jeśli zachowuje się świadomość podczas śnienia dobrze jest medytować i taka medytacja jest o wiele skuteczniejsza niż na jawie. Metodą osiągania świadomości we śnie jest wizualizacja „białego A” w sercu podczas zasypiania 🙂
Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że świadome sny ważne są i zacząłem przywiązywać do tego wagę. Postanowiłem też usilnie praktykować by rozwinąć świadome śnienie aby móc w świadomym śnie zastosować medytację z wszystkimi jej korzyściami.

Opaczne zrozumienie tych nauk polegało na tym, że wyobrażałem sobie iż kiedy osiągnę świadomy sen powinienem zastosować odpowiednie wizualizacje zgodnie z tekstem sadhany wykonując to podczas śnienia 🙂 Dziś wiem, że było to kompletne niezrozumienie, ale wówczas byłem święcie przekonany, że tak to właśnie ma wyglądać 🙂
Drugim kompletnym niezrozumieniem była koncepcja, że zasypiając mam utrzymywać wizualizację „białego A” w sercu 🙂
Jednak zgodnie z moimi koncepcjami zacząłem praktykować 🙂 Utrzymywałem co noc zasypiając wizualizację „białego A” w sercu najlepiej jak potrafiłem doskonaląc się w tym i pragnąłem wykonywać Sadhanę, kiedy uzyskam świadomość we śnie 🙂
Owszem od czasu do czasu uzyskiwałem świadomość we śnie tyle, że nie pamiętałem bądź nie mogłem wykonać Sadhany we śnie 🙂 Czasami z kolei śniły mi się wspaniałe sny w których wykonuję Sadhanę, ale nie byłem w tych snach świadomy, że śnię tak jak to sobie wyobrażałem 🙂 I tak leciało miesiąc za miesiącem 🙂 Po roku wreszcie przytrafił mi się sen w którym wiedziałem, że śnię i zdołałem wykonać praktykę medytacyjną tak jak to sobie wyobrażałem, ale nie byłem zachwycony tym doświadczenie – a szczerze mówiąc trochę czułem się rozczarowany 🙂
Do tego wszystkiego czułem, że mimo usilnej praktyki i głębokiego zaangażowania raczej nie robię postępów praktykując tą metodą 🙂
Po dwu czy trzech latach takiej wytrwałej praktyki postanowiłem pójść na kompromis i na przemian praktykować z „białym A” z którym nie czułem postępów, z dawną metodą, przy której czułem, że robię postępy i próbować innych technik Buddyjskich, których poznałem ze dwie 🙂
Kiedy tak zacząłem praktykować moja praktyka śnienia wyraźnie zaczęła się rozwijać tyle, że działo się to głównie za sprawą pierwszej metody 🙂
Po kolejnych dwu latach postanowiłem sobie odpuścić to wszystko i wszelkie koncepcje na ten temat i tak rozpocząłem praktykę Szamańskiej Metody 🙂

Praktykując Metodę Szamańską wolną od dawnych koncepcji zacząłem bardzo szybko robić postępy i doświadczać często bardzo wyrazistych niezwykłych świadomych snów i popadłem w euforię 🙂 Zacząłem szukać wszystkiego czego tylko mogłem na temat świadomego śnienia począwszy od Castanedy a skończywszy na LaBergu, eksperymetować z wszystkimi dostępnymi technikami z których jedne działaly lepiej inne słabiej, ale nie popuszczałem chcąc dowiedzieć się wszystkiego na temat LD 🙂 Eksperymentowałem prowadziłem skrupulatne notatki a po czterech latach odkryłem listę „oneiro”:-)
Byłem zachwycony myśląc poznam wspaniałych ekspertów od LD i od nich dowiem wszystkiego 🙂
Nie zawiodłem się. Co prawda oneiro nie skladało się z setek ekspertów jak początkowo sądziłem jednak poznałem wspaniałych ludzi od których i z którymi intensywnie się uczyłem i którzy inspirowali mnie i zachęcali do praktyki śnienia i eksperymentów. Dzięki tej liście nie tylko wiele się nauczyłem, ale zrobiłem ogromne postępy. Miałem szczęście trafić na okres rozwoju świetności listy, kiedy nie miała ona sobie równych i trudno przecenić jej pozytywny stymulujący wpływ na moje podejście i rozwój praktyki świadomego śnienia.

Jakiś rok później poznałem technikę Jogi Snu, której nauczał Czcigodny Tenzin Wangyal Rinpocze. Zapoznałem się z nią, nauczyłem się wizualizować sylaby i udało mi się spotkać Rinpocze, który zachęcił mnie do tej praktyki i udzielił swojego błogosławieństwa. Jeszcze tej samej nocy zastosowałem tę technikę budząc się co dwie godziny zmieniając pozycję i wizualizację co zaowocowało niezwykłymi snami związanymi z czterema czakrami 🙂
Piszę nauczyłem się techniki a nie metody bo to nie to samo 🙂 Ogólnie moje zrozumienie metody wówczas było słabe 🙂 Wiedziałem co trzeba wizualizować w jakich pozycjach, że trzeba obserwować sny związane z czterema czakrami i dokładnie je notowałem, robiłem oczyszczenie z wrażeń dnia (to robiłem już przy metodzie szamańskiej i tu robiłem tak samo), oraz obserwowałem jak wrażenia z minionych dni odbijają się w moich snach. Wiedziałem też jakie właściwości ma rozwijać każdy etap praktyki 🙂 Uważałem też oczywiście, że celem jest osiąganie świadomości w snach 🙂 Jeśli chodzi o to ostatnie to „technika” nie była rewelacyjna więc integrowałem ją z metodą szamańską 🙂 Muszę jednak przyznać, że robiłem pewne postępy choć z perspektywy musze powiedzieć, że o ile technikę rozumiałem to metody nie i dalej trzymałem się moich fantazji na ten temat 🙂
Po kilku retritach z Czcigodnym Tenzinem Wangyalem Rinpocze zacząłem rozumieć, że praktyka Jogi Snu to nie tylko dążenie do ld, ale należy ją rozumieć w kontekście całej praktyki jaką się wykonuje w szczególności zaś zacząłem ją rozumieć w kontekście praktyki oczyszczania „sześciu loka” a więc nie jest najistotniejsze czy ma się ld, ale jakie sny się śni i jak one się zmieniają przede wszystkim pod wpływem praktyki. Zrozumiałem, że sny są pewnym wskaźnikiem postępu w praktyce i poprzez tę praktykę można ów postęp znacznie przyśpieszyć. W sumie od tego momentu można by powiedzieć, że zaczęła się moja konkretna praktyka Jogi Snu 🙂

W jakiś czas potem mój Mistrz udzielił przekazu do innej praktyki snu związanej z Tantrycznym Bóstwem i stopniowo ta praktyka stała się moją zasadniczą praktyką Jogi Snu stopniowo rozwinąłem ją łącznie z pewnym jej zrozumieniem choć nadal nie wyzwoliłem się od idei ld i fantastycznych wyobrażeń 🙂 Stopniowo jednak rozwinęły się pewne doświadczenia a poprzez nie zaczęło wzrastać zrozumienie znaczenia i działania tej praktyki a także ogólnie Jogi Snu. Jeśli chodzi o ld to był to najintensywniejszy pod tym względem okres praktyki, miewałem regularnie po dwa trzy ld w tygodniu i były to bardzo niezwykle ld. Zdarzało się również, że miewałem po kilka niezwykle intensywnych ld w ciągu nocy.

Mijały lata, a moja praktyka stopniowo rozwijała się tak, że w końcu zacząłem rozumieć czym jest i jaki cel ma „Praktyka Przejrzystego Światła” oraz jaka jest jej zasada – czyli praktyka której nauczał Chogyal Namkai Norbu a którą przez kilka lat z zapałem neofity próbowałem wykonywać z zupełnie błędnym poglądem 🙂
Kiedy zacząłem w końcu ją rozumieć zacząłem praktykować i w przeciągu dwu lat udało mi się ją wreszcie rozwinąć tak jak należało to zrobić 🙂 Przez rok była to moja główna praktyka i praktycznie co noc w tym okresie udawało mi się zachowywać świadomość od momentu położenia się do snu aż do momentu obudzenia się. To wyleczyło mnie z parcia na ld jak również z moich fantastycznych koncepcji na ten temat 🙂
Potem rozpocząłem trzyletnie odosobnienie praktykując Jogę Snu związaną z medytacjami jakie wykonywałem i moja praktyka Snu rozwinęła się zgodnie z tym sprawiając, że moje koncepcje na temat praktyki Snu zupełnie się zmieniły w sposób jakiego nie mogłem przywidzieć – nul argumentum contra experientum 🙂

Z perspektywy wydaje mi się, że problemy ze zgłębianiem tego typu nauk wynika z tego, że mylimy technikę z metodą. Wydaje nam się, że specjalne techniki są czymś bardzo ważnym, ale tak naprawdę nie rozumiemy ich znaczenia. Przykładowo jeśli weźmiemy „Praktykę Przejrzystego Światła” i patrzymy na nią jako na technikę to wydaje się to czymś bardzo prostym i tak w istocie jest. Aby jednak rzeczywiście to praktykować nie wystarczy znajomość techniki trzeba naprawdę zrozumieć jej istotę. Nie potrafimy jednak zrozumieć jej istoty ponieważ nie posiadamy takich doświadczeń, mamy tylko jakieś mniej lub bardziej sensowne idee i wyobrażenia na ten temat i nie pomogą nam nawet najbardziej precyzyjne tłumaczenia dopóki nie rozwiniemy tych doświadczeń. Dopiero kiedy rozwiniemy odpowiednie doświadczenia i rozpoznamy je możemy rozpocząć rzeczywistą praktykę. Jeśli nie mamy tych doświadczeń stosujemy technikę i to nie działa bo nie może zadziałać dopóki jej nie rozumiemy. Musimy próbować, studiować aż zdobędziemy doświadczenia i rozpoznamy je. Oczywiście nie znaczy to, że w tym momencie praktyka staje się łatwa, oznacza to tylko, że w tym momencie zaczyna się realna praktyka.

Podobnie jest z Jogą Snu. Poznajemy jakieś techniki i na nich się skupiamy, mamy też jakieś teoretyczne idee i wyobrażenia na ten temat, ale brak nam doświadczeń i zrodzonego z nich faktycznego zrozumienia. Jeśli tylko obserwujemy nasze sny, odnajdujemy elementy minionego dnia w naszych snach i próbujemy zrozumieć jak nasza praktyka medytacyjna wpływa na nasze sny próbując je bardziej zrelaksować oczyścić to jest to dobra droga do zrozumienia Jogi Snu. Jeśli jednak trzymamy się jakiś koncepcji, wyobrażeń i rozwijamy je to może nam być bardzo trudno zrobić jakikolwiek postęp. Nawet jeśli pod wpływem naszej praktyki zaczną rozwijać się doświadczenia to nie będziemy w stanie rozpoznać ani zrozumieć ich bo nie będą one się pokrywały z naszymi teoretycznymi wyobrażeniami i koncepcjami. Nawet jeśli ktoś opisze swoje doświadczenia to i tak dla nas będą to tylko wyobrażenia bo nasze doświadczenia będą trochę inne a to właśnie je musimy rozpoznać i zrozumieć. Jeśli mamy bliski kontakt z jakimś nauczycielem on może nam w tym pomóc, ale i tak musimy wszystko zrobić sami przez długofalową spokojną praktykę i chyba jest to jedyna droga 🙂

Rate this post

Leave a Comment

Scroll to Top